niedziela, 31 maja 2015

Witam!


 


Witam wszystkich bardzo serdecznie!

Mam nadzieję, że spodoba Wam się nowa historia. 
Zapraszam do zakładki: "Bohaterowie"

Prolog 2 czerwca 2015 roku
Mrs. Tomlinson

sobota, 30 maja 2015

Prolog "Prediction"


                   Stoję na środku niewielkiego pomieszczenia, do którego wpadają promienie słoneczne jedynie z ledwo widocznej szparki w ścianie. Oświetlają dokładnie moją przestraszoną twarz. Staram się rozejrzeć po pokoju, aby zlokalizować, gdzie się znajduję, jednak nie mogę się ruszyć przez przypięte do podłogi stopy. Moje oczy powiększają się kilkukrotnie, kiedy to dostrzegam. Szarpię się z nimi, jednak na marne.
           - I tak nie uciekniesz - słyszę warkot, a po chwili dźwięki przemieszczającego się stworzenia. Nie jest to człowiek, gdyż ciągnący się ogon daje o sobie znać. Słyszę swoje szybko bijące serce, które najprawdopodobniej chce uciec. Zagłusza nawet przemieszczającego się potwora, przez co czuję się zagubiona. Nie wiem, gdzie się znajduje i ogarnia mnie panika. Z moich oczu zaczynają lecieć niechciane łzy. 
           - Czego ode mnie chcesz? - pytam, zbierając się na odwagę. Słyszę jego odrażający śmiech, który rozprzestrzenia się po całym pomieszczeniu niczym echo.
           - Tego, co wszyscy - odpowiada. Kręcę głową, chcąc pokazać mu, że nie mam pojęcia o co chodzi. Wzruszam ramionami i przełykałam ślinę, aby się uspokoić. Doskonale wiem, że powinnam zachować spokój, jednak mój strach stanowczo przeważa. W panice szarpię mocniej stopami, modląc się, aby się uwolniły. - Nigdy się stąd nie uwolnisz, jeśli nie oddasz mi demonów! - krzyczy.
            - Jakich demonów? - szepczę, kręcąc głową z niedowierzaniem. To musi być tylko sen, koszmar, który jest nadzwyczaj realny. 
            - Chcę tych, nad którymi masz władzę - warczy, podchodząc bliżej. - Władasz nad nimi. Teraz ja chcę.
            - Nie wiem o jakie demony ci chodzi - mówię głośniej, starając się brzmieć odważnie. Nie wychodzi mi to, a potwór zaczyna się śmiać. Przeraża mnie każdy wydany przez niego dźwięk. Każdy jego ruch. Przez chwilę nawet się cieszę, że go nie widzę. Boję się tego, co mogłabym zobaczyć.
           - Daję ci ostatnią szansę albo twój nic nie warty brat pożałuje - zaczynam krzyczeć, że nic nie wiem o żadnych demonach, mówię także, żeby zostawił Louisa. Po chwili widzę jak rzuca go pod moje nogi. Kucam od razu, dostrzegając, że chłopak leży cały zakrwawiony i nieprzytomny. Próbuję go obudzić, proszę, aby się obudził, co nawet przez chwilę podziałało.
           - Nic mu nie mów - szepcze, po czym ponownie zamyka oczy. Analizuję to, co właśnie się dzieje, jednak wątki są tak poplątane, że nie potrafię niczego złączyć. - Nic.
                      Czego mam mu nie mówić, skoro niczego nie wiem?
                      - Dałem ci szansę - odzywa się. - Nawet kilka - słyszę jak powoli wychodzi z cienia, podchodząc do nas. Mój oddech przyspiesza. Serce bije o wiele szybciej. Kręcę przecząco głową, wmawiając sobie, że to nie dzieje się na prawdę. Nie może. 
                       Tak bardzo chciałabym, abyś cierpiał. Abyś poczuł ból, który zacząłby cię ranić i rozrywać od środka.
                      Otwieram oczy, kiedy słyszę głośny krzyk potwora. Uderza w ścianę kilkukrotnie, wrzeszcząc, abym przestała. Nie wiem, o co chodzi, jednak mimo wszystko staram się uwolnić stopy od podłoża. 
            - Proszę, proszę, puśćcie - mówię pod nosem, słysząc jak potwór kolejny raz uderza w ścianę, przeklinając mnie. Widzę, że powoli przestaje się szarpać, a ja mam coraz mniej czasu. 
                      Niech mi ktoś pomoże.
                      - Zniszczę cię - warczy. Przełykam ślinę, mocniej przyciskając do siebie nieprzytomnego Louisa. Potwór wyłania się z cienia, przez co na moim ciele pojawia się dreszcz. Jest obrzydliwy. Z jego skóry płynie zielona ciecz, na której widok robi mi się słabo. Ciemnozielona powłoka z łuskami, przezroczyste oczy obserwujące mnie z nienawiścią, szerokie usta, niczym u Jokera i ciągnący się za nim długi, czarny ogon. To pierwsze, co u niego zauważam. - Sprawię, żebyś pożałowała tego, co zrobiłaś! Skoro ja nie mogę mieć demonów, ty też ich nie będziesz mieć! - krzyczy, wymierzając mi uderzenie. Zamykam mocno oczy, aby niczego nie poczuć. I niczego też nie czuję, jednak słyszę ponowny krzyk potwora. Myślę, że przymierza się do uderzenia, dlatego jeszcze bardziej modlę się o szybki koniec. - Wezwałaś je tu! - krzyczy. Zdezorientowana powoli otwieram oczy, widząc prawdziwego demona. Przerażona, piszczę, nie wiedząc, co mam zrobić. Demon jest nadzwyczaj wysoki, a jego głowę przyozdabiają baranie, grube rogi. Uszy jak u sarny i twarz z najgorszych koszmarów. Jego plecy natomiast przyozdabiają piękne, czarne skrzydła, na których widok nie jestem w stanie niczego powiedzieć.
            - Nikogo nie wezwałam - szepczę przerażona. 
                       To tylko koszmar. Zaraz się obudzisz.
                       Widzę jak demon wkłada rękę prosto w miejsce położenia serca potwora. Słyszę jego krzyk, który po chwili zanika. Demon wyjął z niego serce, bez którego nikt z nas nie mógłby przeżyć. Nagle czuję strach, że mogę być następna. 
            - Louis, proszę obudź się - łzy kapią mi z policzków, prosto na zamknięte oczy szatyna. 
           - Nie bój się mnie - zaczyna demon. - Jestem twoim podwładnym. Twoim obrońcą. Twoim najwyższym doradcą. Nie zrobię ci krzywdy. 
           - To o tobie mówił ten potwór? - szepczę, zbierając się na odwagę, aby odpowiedzieć. 
           - Nie tylko o mnie, ale głównie. 
           - To ilu was jest? 
           - Tylu ilu tylko chcesz. Każdy demon jest podporządkowany tobie. Jesteś najpotężniejszą osobą na całym świecie i zostałaś wezwana do odczytania przepowiedni, Luxurio Dalilo Tomlinson.
                       I potem umarłam.


***

                      Siedzę na dachu jednego z najwyższych wieżowców w Nowym Jorku, oglądając miasto nocą. Zawsze podobał mi się ten gwar, popłoch i pośpiech ludzi. Można było poczuć, że czas naprawdę tu płynie i nigdy nie było można się znudzić, ponieważ zawsze się coś działo. Czy to skok z budynku, czy pożar. Jednak z pewnością na największą uwagę zasługują nadprzyrodzone moce. Codziennie w wiadomościach można usłyszeć o człowieku tak szybkim jak błyskawica albo piorun, czy jak na oczach kilkunastu osób za pomocą umysłu podnosi wszystkie przedmioty.
                      Zaśmiałem się pod nosem z głupoty niektórych ludzi, którzy w to wierzą. Przecież to absurdalne. Niedługo zaczną myśleć, że anioły i demony naprawdę istnieją. Przyjdą i zaczną toczyć ze sobą wojnę.
                      - Zaynie Javadzie Maliku - słyszę nieznany mi głos, dlatego szybko się odwracam. Moje oczy powiększają się kilkukrotnie, kiedy dostrzegam prawdziwego demona. Zrywam się na równe nogi o mało nie spadając z wieżowca. W ostatniej chwili łapię równowagę, czując głośnie bicie serca. 
                      Przecież to niemożliwe
                      A jednak
                      - Jak ty to zrobiłeś? Jak wszedłeś do mojej głowy?! - krzyczę przerażony, łapiąc się dłonią za głowę. Czuję w niej jego obecność. - Wyjdź!
                       Sam mnie do niej zaprosiłeś
                      Kręcę przecząco głową.
           - Dean wygrałeś! - wzdycham, biorąc głębokie wdechy. Staram się uspokoić, co nie wychodzi mi zbyt dobrze. - Słyszysz? Tym razem ci się udało!
           - Przyszedłem do ciebie - zaczyna potwór, po czym podnosi prawą dłoń. Wskazuje na mnie palcem wskazującym. - Zostałeś wezwany do wypełnienia przepowiedni.
                       Upałem na kolana. I umarłem.

                            ***
                      
                       - Lauren! - słyszę głos Sydney, która stoi za ladą w restauracji, segregując zamówienia na zupy, pierwsze dania, desery i podwieczorki. Podaję starszemu mężczyźnie jego obiad, życząc smacznego, po czym poprawiając uniform, kieruję się w stronę kobiety, która niezwłocznie na mnie wyczekuje. Gromi mnie wzrokiem, na co wywracam oczami.
                      Norma.
                       - Tak? - pytam, starając się nie pokazywać tego jak bardzo jej nienawidzę. Podnosi na mnie swoje szare oczy, patrząc z wyższością.
            - Szef prosił, żebyś rozpakowała towar w magazynku - wzdycham. Nie lubię przebywać w drugiej części budynku, ponieważ boję się być tam sama. Chodzą plotki, że wcześniejsi pracownicy zginęli właśnie tam, widząc demony. Kiwam twierdząco głową, po czym kieruję się prosto do magazynku. Widzę przed sobą kilka pudeł pełnych kaw, dlatego od razu zabieram się do pracy. 
                      Podnoszę pierwsze opakowania, kiedy nagle pojawiają mi się czarne mroczki przed oczami. Czuję jak tracę panowanie nad ciałem i zaczynają pojawiać się pojedyncze znaki. 
                      Demon, który wskazuje na mnie palcem.
                      Louis. Luxuria. Zayn. 
                      Księga. 
                      Kataklizmy.
                      Otwieram przerażona oczy, oddychając głęboko i ciężko. Podnoszę się do siadu, analizując to, co właśnie się stało. Nie rozumiem niczego, przez co zaczynam się niepokoić, że mogę być następnym pracownikiem do wyeliminowania. Przerażona wstaję na równe nogi i zaczynam biec w stronę wyjścia, kiedy nagle wyrasta przed nim prawdziwy demon. Moje oczy powiększają się kilkukrotnie i zaczynam się powoli wycofywać. Potwór podnosi prawą dłoń i wskazuje na mnie palcem wskazującym. Kręcę przecząco głową, nie wierząc w to, co się dzieje.
                      - Lauren Andreo Ramirez - słyszę jego głos. Jest identycznie przerażający jak w tych wszystkich horrorach. - Zostałaś wezwana do wypełnienia przepowiedni. 
                      I potem umarłam.

***

                     Czuję ocierającą się o mnie rudowłosą kobietę, która z premedytacją dotyka swoim tyłkiem mojego przyjaciela, seksownie nim kręcąc. Najchętniej zabrałabym ją do siebie, jednak doskonale wiem, że jest to niemożliwe, ponieważ Lux wyrzuciłaby ją na zbity pysk za zagłuszanie ciszy. Rudowłosa chwyta moje dłonie, kładąc je sobie na biodrach. Jej ręce zwinnie przemieszczają się po moim ciele, wprowadzając mnie w miłe uczucie, kiedy nagle czuję niesamowitą potrzebę zapalenia. Mimo jej protestów, odrywam się od niej i wychodzę na zewnątrz. Wyjmuję z tylnej kieszeni paczkę, z której wyciągam pojedynczego papierosa. Wsadzam go między wargi, po czym próbuję podpalić zapalniczką. 
                      - Kurwa - klnę pod nosem, kiedy po raz kolejny papieros zgasł. Przecież nie ma dzisiaj żadnego wiatru.
                      Nagle czuję jak ktoś przebiega o bok mnie, a kiedy podnoszę wzrok nikogo nie widzę. Marszczę zdziwiony brwi. Chcę się rozejrzeć, jednak niespodziewanie dostrzegam coś, co z pewnością nie przypomina postaci z bajek.
                       - Louisie Williamie Tomlinsonie - słyszę głos demona, który podnosi prawą dłoń i wskazuje na mnie palcem wskazującym. - Zostałeś wezwany do wypełnienia przepowiedni.
                       I potem umarłem.
 
***

Witam na nowym blogu z nowym opowiadaniem! Mam nadzieję, że początek Wam się podoba. Zapraszam do zakładki z bohaterami.
Mrs. Tomlinson             
Szablon by
InginiaXoXo